piątek, 4 maja 2012

Naturia- maseczka nawilżająca "Miód i cytryna" + drożdzowa kapitulacja.


W dzisiejszym poście recenzja maseczki nawilżającej do włosów suchych i zniszczonych "Naturia miód i cytryna" marki Joanna. (KWC)
Była to moja pierwsza maska drogeryjna jaką kupiłam w celu ratowania moich suchych i zniszczonych włosów.

źródło: uroda.com 

Opis producenta:
Maseczka nawilżająca z miodem i cytryną do włosów suchych i zniszczonych.
Maseczka zawiera specjalnie dobrane składniki naturalne, które działają nawilżająco i odżywczo. Aktywne cząsteczki miodu wnikają we włosy, odżywiając i nawilżając ich włókna. Cytryna zawiera cenne witaminy i kwasy owocowe, które działają wygładzająco na łuski włosów. 



Skład:  
Aqua, Cetearyl Alcohol, Paraffinum Liquidum, Cetyl Alcohol, Stearalkonium Chloride, PEG-20 Stearate, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Cyclomethicone, Amodimethicone, Polyquaternium-10, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Alcohol, Glycerin, Panthenol, Hydroxypropyltrimonium Honey, Citrus Medica Limonium Extract, Propylene Glycol, Triethanolamine, Parfum, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexane Carboxaldehyde, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, CI:19140, CI:16255 

Moja opinia:


zalety:
  • ułatwia rozczesywanie włosów
  • bardzo ładnie pachnie
  • dyscyplinuje włosy, zapobiega ich elektryzowaniu się
  • nie obciąża 
  • solidne fajne opakowanie
  • dostępność- widziałam ja chyba w każdej większej drogerii
  • cena- kosztuje niewiele ponad 6 zł   

wady: 
  • co do nawilżenia i odżywienia to znaczącej poprawy nie zauważyłam   

Mimo że nie otrzymałam od maski tego czego chciałam, czyli nawilżenia i poprawy kondycji włosów, to zużyłam ją całą :) Krzywdy nie robi, a do tego cudnie pachnie- jej zapach kojarzył mi się z zapachem ciasta cytrynowego (mniam :P).



............................................................................................................................................................................................................................

A teraz druga część postu, czyli kapitulacja drożdżowa.


Jak już pisałam w tym poście (klik), od 10 kwietnia piłam codziennie kubeczek drożdży, coby moje kudełki szybciej rosły :) Niestety po ok 2 tyg kuracji zauważyłam u siebie dziwnie wyglądające krostki w okolicy dekoltu i pleców. Myślałam, że to typowy wysyp (choć w nietypowym miejscu :)), ale w miarę dalszego picia nie znikały. Dlatego zdecydowałam się przerwać terapię, choć nie winię w 100% drożdży za całą tą sytuację. Cóż, trzeba będzie chyba poczekać na kolejne wznowienie akcji :)

Pozdrawiam :*








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo Ci dziękuję za odwiedziny mojego bloga :)
Będzie mi jeszcze milej, jeżeli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :)
Pozdrawiam :*