niedziela, 17 marca 2013
Kaci mojej cery + dobrze zapowiadający się bubel.
Kolejny raz kupiłam kosmetyki zachwalane w blogosferze i na forach... Zdarzało mi się, że tego typu rzeczy nie sprawdzały się u mnie, ale na tych dwóch sparzyłam się zupełnie. A mowa o dwóch biedronkowych kosmetykach marki BeBeauty- płynie micelarnym do demakijażu i peelingującym żelu do mycia twarzy.
Zacznijmy od tego, że mam alergię pokarmową na pewne składniki, która objawia się niesamowicie piekącymi, swędzącymi plackami suchej skóry na twarzy. Gdy pewnego dnia rano obudziłam się i w lustrze zobaczyłam taki właśnie widok, pierwszą myślą było to, że zjadłam przypadkiem coś nieodpowiedniego- a było to dzień po pierwszym użyciu płynu micelarnego. Wyleczyłam się, doprowadziłam cerę do ładu, uważałam no to, co jem. Po kolejnym użyciu płynu efekt na twarzy był taki sam. Moje podejrzenia trochę się rozproszyły, postanowiłam więc zaryzykować jeszcze raz w celu potwierdzenia- za trzecim razem reakcja skóry była identyczna jak poprzednio. Nie miałam już wątpliwości, że przyczyną całego zamieszania tym razem było używanie płynu micelarnego. Dodam tylko, że po użyciu żelu peelingującego cyrk na twarzy jest taki sam. Dlatego jeżeli ktoś naprawdę ma bardzo wrażliwą cerę (choć jak widać na opakowaniu, kosmetyki są przeznaczone właśnie do takiej) to uważajcie- czasem nie warto ryzykować.
Do tej pory jeszcze męczę się ze skutkami swojej, można powiedzieć, głupoty. Od jakiegoś czasu moja cera jest strasznie kapryśna i wymagająca, co szczerze mówiąc zaczyna mnie dobijać. W najbliższym czasie na pewno dużo uwagi poświecę na znalezienie jak najbardziej odpowiedniej pielęgnacji, która dostosuje się do jej wymogów. W dodatku w wieku 22 lat dorobiłam się już niezłej zmarszczki na czole... No cóż, starość nie radość :)
Drugim bohaterem notki jest kandydat na bubla- krem BB Nivea. Jak już pisałam wczoraj, jego próbki były dołączone do marcowego Skarbu. Oczywiście z ciekawości od razu chciałam go wypróbować. Pół biedy, że użyłam go ot tak sobie w domu, a nie przed wyjściem. Zanim jeszcze zdążyłam nałożyć go na całą twarz, ta część która już na niej była nagle zaczęła zasychać, ciemnieć i robić brązowe plamy. Po nałożeniu całości wyglądałam jakbym się nieumiejętnie wysmarowała samoopalaczem. Jedynym pozytywnym wnioskiem było to, że chyba faktycznie powinnam opalić swoją bladą twarz, bo ciemniejszy odcień daje jej trochę więcej życia :)
Otworzyłam też próbkę do cery ciemnej, obydwa odcienie prezentują się tak:
Lubię markę Nivea, ale ten krem jest chyba niewypałem... Na pewno nie zdecydowałabym się na zakup pełnowymiarowego opakowania.
Używałyście go już? Jakie macie o nim zdanie? :)
Buziaki :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ja sobie chwalę te kosmetyki i spisują się u mnie nieźle, ale tak to jest że ile buzinek tyle potrzeb ... a nivea nie lubię więc pozostanę przy BB z Garniera
OdpowiedzUsuńAkurat tego żelu nie używałam ( miałam wersję niebieską, teraz białą), zielonej nie testowałam, aczkolwiek z tamtych dwóch byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńtestowałam te biiedronkowe kosmetyki i klapa totalna ;D
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele opinii dot. micela z Biedronki - większość była pozytywna, ale znalazły się też negatywne i tak sobie myślę, że jeśli podaruje sobie zakup tego płynu to nie będzie to chyba zła decyzja ;) Próbek BB Nivea jeszcze nie testowałam, ale patrząc na recenzje na blogach, chyba ich nawet nie otworzę ;)
OdpowiedzUsuńRozdanie kosmetyczne u mnie :) Serdecznie zapraszam! :)
OdpowiedzUsuńhttp://youbeautiful-kosmetycznefantazje.blogspot.com/2013/02/rozdanie-kosmetyczne-nr-3.html
Zostałas nominowana do The Versatile Blogger Award na moim blogu :) zapraszam do zabawy
OdpowiedzUsuńTen piligujący żel jest rzeczywiście beznadziejny. Mam i chyba wywalę.
OdpowiedzUsuń