Niedawno udało mi się w końcu dorwać mleczna maskę Kallosa. Zdecydowałam się kupić mniejszą wersję, ponieważ na początek chciałam przekonać się jak będzie działać na moje kudełki :) Jak się okazuje, to był dobry ruch, bo inaczej musiałabym teraz męczyć litrowe opakowanie....
Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Dipamytoylethyl Hydroxyethylomonium Methosulfate, Parfum, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Citric Acid, PEG- 5 Cocomonium Methosulfate, Methylisothiazolinone, Sodium Glutamate, Hydroxypropyltrimonium Hydrolized Casein, Hydrolized Milk Protein, Methylchloroisothiazolinone, Sodium Cocoyl Glutamate, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, 5-Bromo-5-Nitro-1,3-Dioxane.
Na początku wszystko pięknie: w pierwszej kolejności byłam zachwycona cudnym, mlecznym zapachem, który długo po umyciu utrzymywał się jeszcze na włosach. Również efekty dawały duży powód do zadowolenia: włosy po użyciu maski byłe gładkie, miękkie, zdyscyplinowane i przede wszystkim nie puszyły się. Istna bajka.
Jednak czar maski nie trwał długo: przy częstszym stosowaniu zapach zaczął mnie drażnić, z lekkiego stał się ciężki, w dodatku trudno mi go było zamaskować innym pachnidłem, bo tak mocno trzymał się na włosach, nawet po 2-3 myciach jeszcze go wyczuwałam. A i efekty diametralnie się zmieniły: maska obciążała mi włosy, sprawiała, że przez krótszy czas po umyciu były świeże.
A bardziej konkretnie:
zalety:
- opakowanie- fajny, wygodny "słoiczek"
- przyjemna konsystencja
- wydajność
- włosy po jej użyciu się nie puszą
- w pewnym stopniu nawilża
- cena- opakowanie 250 ml kupiłam za 6,90 zł (litrowe kosztuje ok 16 zł)
wady:
- obciąża włosy
- dostępność- nie jest łatwo ją znaleźć
+/- :
- zapach- jednym sie podoba, innych drażni
- działanie- u mnie się nie sprawdziła, za to czytałam dużo pozytywnych opinii na jej temat więc działa inaczej u każdego :)
Aktualnie zostało mi ok pół opakowania, które muszę wykorzystać, bo jakoś szkoda mi od ręki wyrzucać, choć majątku na nią nie wydałam :) Mieszam ją z innymi odżywkami i nakładam po czepek i ręcznik- efekt nawilżenia zawsze jakiś jest a poza tym przy mieszaninie z innymi specyfikami nie przebija się jej drażniący mnie zapach :) Może jeszcze spróbuje ją ulepszyć półproduktami i być może wtedy bardziej przypasuje moim włosom :)
Ja zaczęłam właśnie wersję litrową. Na razie jestem zachwycona, mam nadzieję, że tak zostanie :)
OdpowiedzUsuńJa poluję na placente :P
OdpowiedzUsuńMoże po prostu za często ją używałaś? I w efekcie włosy się 'przejadły'?
OdpowiedzUsuńuzywałam jej raz, czasem dwa w tygodniu więc chyba raczej standardowo jeśli chodzi o maski :)
UsuńAle wersja litrowa ma inny skład od tej. I litrowa jest zgodna z CG a ta nie. Więc może litrowa by Ci przypasowała
OdpowiedzUsuńto nie wiedziałam...:) może kiedyś kupię tą litrową ;) dzięki za info :)
UsuńKwestia firmy a nie wielkości opakowania. jest Kallos i jest Crema de Latte i milion innych Latte ;) Większośc z silikonami i jedna zgodna z CG ;)
UsuńNie miałam jej, ponieważ nie moge znaleść mniejszego opakowania (u mnie jest tylko to większe)
OdpowiedzUsuńkurcze ,a tyle fajnych opinii krąży na jej temat,sama już nie wiem czy ją kupić czy nie;/
OdpowiedzUsuńpozdrawiaaaaaaam:)
ja bym kupiła, bo tak jak pisałam jednym pasuje innym nie, więc musisz sama spróbowac ;)
UsuńGdzieś czytałam że można ją stosować jedynie zamiennie bo daje odwrotne skutki:)
OdpowiedzUsuńAlbo robić przerwy:)
To maska typowo proteinowa jak wiadomo ,łatwo "przeproteinować"włosy,tak jak Angel-a polecam stosowac zamiennie Obserwuję
OdpowiedzUsuńja jej używam raz na dwa tygodnie i jest ok. ale zgadzam się, zapach może po pewnym czasie stać się męczący
OdpowiedzUsuń