czwartek, 22 marca 2012

Nowe uzależnienie- włosomaniactwo :)

Witam wszystkich wiosennie! :)

Na początku chciałabym powiedzieć, że przeogromnie cieszę się końcem zimy! Jestem totalnym zmarźluchem, pewnie gdybym mogła to przez całą tą porę roku nie wytykałabym nosa spod kołdry :P Ale na szczęście to już za nami, a teraz nie pozostaje nic innego jak tylko rozkwitać i cieszyć się piękną słoneczną pogodą :)


Dziś chciałabym napisać o tym czemu poświęcam najwięcej uwagi (o ile nie całkowitej :P) w mojej pielęgnacji, a chodzi mianowicie o WŁOSY :)  Oczywiście na początek trochę historii:
  • będąc dzieckiem miałam włosy grube, zdrowe (wiadomo...), koloru brązowego, kiedyś ze złotymi refleksami, które z wiekiem przeszły w mysi kolor, zazwyczaj utrzymywałam tę samą długość- trochę poza połowę pleców (teraz byłoby to jakieś 5 cm pod zapięciem stanika). Będąc w przedszkolu zapragnęłam mieć słodką krótką fryzurkę, co spotkało się ze stanowczym sprzeciwem mamy i babci ("Na pewno nie przed Komunią!" :D). Czekając więc cierpliwie na ten dzień dorobiłam się włosów prawie do pasa, które dwa dni po komunii ścięłam do połowy szyi (co spotkało się z ożywioną reakcją mojego otoczenia: "nie szkoda Ci takich włosów??"). Szczerze nigdy nie zależało mi jakoś szczególnie na długich włosach, więc nie rozpaczałam po ich ciachaniu. Włosy potem ścinałam jeszcze dwa razy w wieku 15 i 18 lat, w obu przypadkach z długości do zapięcia stanika.
  • teraz czas na bardziej drastyczną część... otóż nie byłam zadowolona ze swojego naturalnego koloru, który wydawał mi się bardzo nijaki. Jak to zwykle w tych przypadkach bywa sięgnęłam więc po farbę. Na początku były to szamponetki, zwykle w odcieniu czekoladowego brązu. Potem przyszła pora na trwałe farby, również w odcieniu czekoladowego, ewentualnie ciemnego brązu. Stan moich włosów nie pogorszył się jakoś drastycznie, tym bardziej że użyłam trwałej farby 4-5 razy od 2007 do 2011 roku. 
  • prawdziwy pogrom na włosach zafundowałam sobie po wspomnianym wcześniej podcięciu....  W roku 2009 zapragnęłam ściąć włosy na boba, argumentem na tak były również przesuszone końce od sporadycznie używanej prostownicy... Fryzurka była świetna, byłabym całkowicie zadowolona gdyby nie fakt, że nie chciała się kompletnie układać bez użycia prostownicy.. I tak przez dwa lata, dzień w dzień mordowałam je prostownicą o wątpliwej jakości + suszeniem gorącym nawiewem.  Dodam jeszcze, że moja pielęgnacja włosów wtedy ograniczała się do używania wyłącznie szamponu drogeryjnego i to jednego z tych zachwalanych w reklamach. Chciałam z tym skończyć, ale moje włosy bez prostowania wyglądały jak porozrzucane siano, więc żeby jakoś wyglądać dobijałam je dalej i koło się zamykało. W końcu jakimś cudem przeznaczenie zaprowadziło mnie na stronę wizaż.pl bez której nie wyobrażam już sobie życia :) Tam się opamiętałam, poznałam metody pielęgnacji włosów i postanowiłam rzucić prostownicę w kąt. Nie było łatwo, ale na szczęście już 15 miesięcy obywam się bez niej i dobrze mi z tym :) Oczywiście używam jej sporadycznie, przy szczególnych okazjach i tylko wtedy kiedy mam uzasadniony powód. Więc odwyk zaliczam do udanych :) 

 Teraz przedstawię Wam produkty, które pozwoliły mi na początku ogarnąć chaos na głowie tak, aby wyglądać jak człowiek bez użycia prostownicy.


1. A-Z Medica, Rainforest Wax, Maseczka do włosów zniszczonych



Skład: Aqua demi., Caprylic/Capric Triglyceride, Cetrimonium Chloride, Cetearyl Alcohol, Bertholletia Excelsa, Amodimethicone (and) C11-15 Pareth-7 (and) Laureth-9 (and) Glycerin (and) Trideceth- 12, Lawsonia Intermis Extract, Propylene Glycol;Mel Extract, Cetearyl Alcohol (and) Ceteareth 20, Croton Lechleri Extract, Panthenol, DMDM Hydantoin Iodopropynyl Butylcarbamate, Fragrances (D-Limonene Dipentene, Linalool).


Ta maska to moje pierwsze włosowe mega odkrycie :) Chyba właśnie dzięki niej zawdzięczam ogarnięcie włosów i zaprzestanie prostowania.

Moje odczucia:

  • zalety:
- włosy są nawilżone, gładkie, lśniące
- dobrze się rozczesują, nie elektryzują się
- jest wydajna, opakowanie starczyło mi na ok ponad 3 miesiące, przy używaniu 2 razy w miesiącu
- bardzo lubię jej zapach
- cena: na promocji udało mi się ją kupić za trochę ponad 9 zł, w regularnej cenie widziałam ją za 13 zł

  • wady: 
- może obciążać, więc lepiej nie nakładać jej u nasady
- konsystencja- jak dla mnie mogłaby być ciut gęstsza
- nie wiem czy to tylko moje odczucie, ale w trakcie zużywania 3 opakowania już nie działała na włosy w sposób pożądany... Od góry obciążała, a na końcach przesuszała włosy... Może moje kudełki już się przyzwyczaiły do tej maski i dlatego efekty są odwrotne.

Na razie zaprzestałam jej stosowania, ale z czystym sumieniem mogę ją polecić osobom, które borykają się ze zniszczonymi włosami.


2.Joanna, Z Apteczki Babuni, Balsam nawilżająco-regenerujący

Skład: Aqua, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Stearalkonium Chloride, PEG-20 Stearate, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Alcohol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Mel Extract, Hydrolyzed Milk Protein, Propylene Glycol, Panthenol, Triethanolamine, Parfum, Coumarin, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone. 




  • zalety:  
- włosy po jej użyciu są miękkie gładkie
- dobrze się rozczesuja, nie pusza się
- ma śliczny zapach
- kosztuje niewiele ponad 5 zł 
- ma urocze opakowanie
- jest łatwo dostępna

  • wady: 
- ma zbyt rzadką konsystencję
- przy zbyt dużej ilości może obciążyć włosy
- i tu tak samo jak w przypadku waxa: przy 3 butelce balsamu zauważyłam, że zbija mi włosy w strąki, choć używałam jej tyle co zwykle...
Nie wiem, moje włosy chyba się przyzwyczają do stosowania odżywek i po jakimś czasie zaczynają się buntować. 

3. Dove, Repair Therapy, Odżywka do włosów zniszczonych



Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Stearamidopropyl Dimethylamine, Behentrimonium Chliride, Parfum, Dipropylene Glycol, Lactic Acid, Trehalose, Gluconolactone, Adipic Acid, Sodium Sulfate, Glycerin, DMDM Hydantion, Amodimethicone, Sodium Chloride, PEG-150 Distearate, Disodium EDTA, PEG-7 Propylheptyl Ether, Cetrimonium Chloride, Phenoxyethanol, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylopropional, Citronellol,Hexyl Cinnamal, Hydroxycitonellal, Linalool, Cl 15985, Cl 19140. 


  • zalety:  

-
wygładza włosy, są one błyszczące, lsniące
- ułatwia rozczesywanie
- włosy nie puszą się po jej użyciu
- dobra, kremowa kosystencja
- sliczny zapach (zresztą jak chyba wszystkie produkty tej marki)
- dostępność- w każdej drogerii, marketach i mniejszych sklepach
- niska cena- w promocji można ją kupić za niecałe 8 zł

  • wady
- jedna zasadnicza: skład. Wtedy jeszcze nie zwracałam uwagi na składy kosmetyków, dlatego nie miałam pojęcia, że za dobry wygląd włosów odpowiedzialne są w dużej mierze silikony. Teraz już ponownie bym jej nie kupiła, ponieważ od dłuższego czasu staram się używać bez silikonowych produktów. 

4. Biosilk, Silk Therapy Jedwab do włosów

Skład: Cyclomethicone, Dimethicone, SD/Alkohol 40B, Panthenol, Ethyl Ester of Hydrolized Silk, Octyl Methoxycinnamate, Parfum, C 12-15 Alkyl Benzoate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben
  • zalety
- wygładza włosy
- sprawia, że są śliskie, lśniące
- jest bardzo wydajny: buteleczka 15 ml używana na końcówki starcza na ok 2 miesiące 

  • wady
- przesadzenie grozi posklejaniem końcówek
- ma w składzie alkohol: przy dłuższym, regularnym stosowaniu wysusza włosy

Również ograniczyłam jego stosowanie, właśnie ze względu na obecność w składzie alkoholu, który wysuszał mi włosy. 


Podsumowując, dzięki tym kosmetykom ograniczyłam, a potem całkiem porzuciłam używanie prostownicy. Dziś jednak zwracam większą uwagę na składy, cały czas się ich uczę i wybieram produkty jak najbardziej pozbawione chemicznych składników. Początkowa chęć ratowania moich zniszczonych, suchych włosów zakiełkowała wciąż pogłębiającym się włosomaniactwem :) Jednak tego uzależnienia nie mam ochoty zwalczać :)

Pozdrawiam :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo Ci dziękuję za odwiedziny mojego bloga :)
Będzie mi jeszcze milej, jeżeli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :)
Pozdrawiam :*