niedziela, 30 września 2012

Cukierkowy róż Bell.


W dzisiejszym krótkim poście recenzja różu Bell, który kupiłam już jakiś czas temu przy okazji gazetki urodowej w Biedronce.



Opis producenta: 

Ultralekki, satynowy, o wyjątkowo miękkiej strukturze zapewniającej komfort aplikacji.
Posiada wielofunkcyjne działanie:
- odmładza,
- rozświetla cerę,
- uwydatnia kości policzkowe,
- optycznie wyszczupla twarz.
Formuła różu z domieszką miki pozwala uzyskać jednolity, „muślinowy” kolor.
A specjalnie uzyskana krzemionka zapewnia wygładzenie nierówności, pozostawiając policzki gładkie jak jedwab. Dostępny w 5 zniewalających odcieniach kolorystycznych.




Moja opinia:

zalety:
  • ma ładny delikatny kolor 
  • praktyczne opakowanie- malutkie, poręczne, nie zajmuje dużo miejsca w kosmetyczce czy torebce, a nawet idealnie mieści się w kieszeni :) 
  • jak obiecuje producent, róż daje efekt gładkiej jedwabistej skóry  (uwielbiam <3)
  • zawiera rozświetlające drobinki, dzięki którym policzki nabierają subtelnego blasku 
  • nie robi placków na twarzy 
  • łatwo go zaaplikować
  • cena- w promocji Biedronkowej kosztował 7 zł, w cenie regularnej można go kupić za ok 10-11 zł

wady:
  • lubię wyraźnie podkreślone policzki (oczywiście bez strażackich placków :P), w tym wypadku róż jest delikatny, więc przy jego aplikacji trzeba znaleźć "złoty środek", aby policzki były zaznaczone, ale bez przesady, bo maźnięcie raz pędzlem nie daje efektu
  • trwałość- nie potrafię jednoznacznie określić ile dokładnie utrzymuje się na twarzy, ale w ciągu dnia efekt musiałam poprawiać 1-2 razy




Jak do tej pory róż jest jednym z moich ulubieńców, nadaję się również do mieszania z innymi. Polecam :) 





piątek, 21 września 2012

Dziękować! :*


Z wielką radością chciałam Wan podziękować za to że odwiedzacie mojego bloga. Niedawno stukneło mi 50 obserwatorów (obecnie jest już 2 więcej :)):



i ponad 10 tys wejść!:



Bardzo Wam dziękuję za to, że tu zaglądacie i co po niektóre osoby zostają na dłużej :) To daje ogromna motywację do dalszego pisania :* 


czwartek, 20 września 2012

Bajka bez happy endu...


Niedawno udało mi się w końcu dorwać mleczna maskę Kallosa. Zdecydowałam się kupić mniejszą wersję, ponieważ na początek chciałam przekonać się jak będzie działać na moje kudełki :) Jak się okazuje, to był dobry ruch, bo inaczej musiałabym teraz męczyć litrowe opakowanie.... 





Skład: 

Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Dipamytoylethyl Hydroxyethylomonium Methosulfate, Parfum, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Citric Acid, PEG- 5 Cocomonium Methosulfate, Methylisothiazolinone, Sodium Glutamate, Hydroxypropyltrimonium Hydrolized Casein, Hydrolized Milk Protein, Methylchloroisothiazolinone, Sodium Cocoyl Glutamate, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, 5-Bromo-5-Nitro-1,3-Dioxane.
 

Na początku wszystko pięknie: w pierwszej kolejności byłam zachwycona cudnym, mlecznym zapachem, który długo po umyciu utrzymywał się jeszcze na włosach. Również efekty dawały duży powód do zadowolenia: włosy po użyciu maski byłe gładkie, miękkie, zdyscyplinowane i przede wszystkim nie puszyły się. Istna bajka.  



 

Jednak czar maski nie trwał długo: przy częstszym stosowaniu zapach zaczął mnie drażnić, z lekkiego stał się ciężki, w dodatku trudno mi go było zamaskować innym pachnidłem, bo tak mocno trzymał się na włosach, nawet po 2-3 myciach jeszcze go wyczuwałam. A i efekty diametralnie się zmieniły: maska obciążała mi włosy, sprawiała, że przez krótszy czas po umyciu były świeże. 






A bardziej konkretnie: 


zalety
  • opakowanie- fajny, wygodny "słoiczek" 
  • przyjemna konsystencja 
  • wydajność 
  • włosy po jej użyciu się nie puszą 
  • w pewnym stopniu nawilża 
  • cena- opakowanie 250 ml kupiłam za 6,90 zł (litrowe kosztuje ok 16 zł)


wady:


  • obciąża włosy 
  • dostępność- nie jest łatwo ją znaleźć

+/-
  • zapach- jednym sie podoba, innych drażni 
  • działanie- u mnie się nie sprawdziła, za to czytałam dużo pozytywnych opinii na jej temat więc działa inaczej u każdego :)

 
Aktualnie zostało mi ok pół opakowania, które muszę wykorzystać, bo jakoś szkoda mi od ręki wyrzucać, choć majątku na nią nie wydałam :) Mieszam ją z innymi odżywkami i nakładam po czepek i ręcznik- efekt nawilżenia zawsze jakiś jest a poza tym przy mieszaninie z innymi specyfikami nie przebija się jej drażniący mnie zapach :) Może jeszcze spróbuje ją ulepszyć półproduktami i być może wtedy bardziej przypasuje moim włosom :)




wtorek, 18 września 2012

Jak się sprawiły kosmetyki Green Pharmacy?


Dziś zbiorcza recenzja kosmetyków Green Pharmacy, które dzięki pani Małgorzacie z portalu Uroda i Zdrowie miałam okazja przetestować :) No to jedziemy :)  


1. Szampon z nagietkiem lekarskim



Opis producenta: 
Wyciąg z nagietka lekarskiego to sprawdzony ludowy środek w profilaktyce problemów z włosami i skórą głowy o szerokim spektrum działania. Pobudza przemianę materii, zapobiega łupieżowi i łysieniu, co ma szczególne znaczenie dla włosów ze skłonnością do przetłuszczania. Badania naukowe sugerują, by zalecać nagietek do stosowania w ogólnym ubytku sił i odporności ludzkiego organizmu. Nagietek to bogate źródło życiodajnej energii z przyrody, szczególnie polecany dla włosów normalnych i przetłuszczających się. W ziołowych szamponach serii Green Pharmacy zebraliśmy wszystko najlepsze, czym obdarza nas matka - natura.

Skład:
Aqua (Purified Water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Cocamide DEA, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Polyquaternium-10, Calendula Officinalis Flower Extract, Parfum, Citric Acid, Methylisothiazolinone, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparaben, CI 19140, 16255



(etykietka z tyłu mi się zamazała, więc niestety zdj tyłu nie mogłam zrobić :P)

Moja opinia: 

zalety
  • zapach- przy pierwszym otwarciu zapach skojarzył mi się z Vibovitem :p cudnie pachnie :) 
  • konsystencja- gęsta, żelowa
  • opakowanie- porządna buteleczka z konkretnym zamknięciem
  • bardzo dobrze sie pieni
  • dobrze oczyszcza 


wady
  • mimo jego konsystencji nie jest wydajny 
  • plącze włosy- nie obejdzie się bez użycia odżywki 
  • przy dłuższym stosowaniu trochę mi podrażnił skalp, ale to  jest subiektywne odczucie, bo ostatnio mój skalp podrażnia większość rzeczy....  



2. Balsam- pokrzywa zwyczajna
 



Opinia producenta & skład: 




Moja opinia:

zalety:
  • baaardzo przyjemnie pachnie 
  • włosy po użyciu balsamu są gładkie, miękkie, zdyscyplinowane i sprawiają uczucie lekkich 
  • nie obciąża 
  • wydaje mi się, że faktycznie wzmacnia włosy- przed rozpoczęciem testów wypadały mi w większych ilościach niż podczas używania balsamu (zresztą, myślę że miały na to wpływ wszystkie opisywane tu kosmetyki :))  
  • bardzo wydajny
wady:
  • butelka: jak w przypadku szamponu nie miałam zastrzeżeń, tak w wypadku balsamu jest zbyt miękka, wydaje mi się, że gdyby spadła na twardą powierzchnię zawartość mogłaby się rozwalić...
  • konsystencja- jak dla mnie trochę zbyt rzadka


3. Olejek łopianowy z czerwoną papryką 


Opis producenta & skład:



Moja opinia: 

zalety: 
  • fajna, poręczna buteleczka 
  • otwór opakowania ma dodatkowe zabezpieczenie, dzięki czemu po pierwsze wiadomo, że nikt przed nami się do niego nie dobierał, a po drugie w pewnym stopniu chroni przed jego rozlaniem
  • dobrze się zmywa, nawet delikatnym środkiem 
  • nie podrażnia skóry 
  • nie mierzyłam włosów przed rozpoczęciem jego używania, ale po ponad miesiącu jego stosowania przyrost był widoczny, ok 2 cm (a w tym czasie nie wcierałam w skalp nic innego)

wady: 
  • sam otwór w butelce jest duży i łatwo przesadzić z ilością nalewanego olejku 
  • ma w składzie BHT (mojego skalpu nie podrażnił ani nie wywołał innych skutków, jednak dalej mam wątpliwości co do używania kosmetyków z tym składnikiem...)
Nie jestem w stanie odnieść się co do nowych babyhair, bo one ostatnio rosną mi samoistnie, bez żadnej ingerencji odpowiednich środków i to w dużych ilościach. Ale wydaje mi się, że olejek mógł w tym wypadku dorzucić swoje trzy grosze :) 



Reasumując: 
Kosmetyki bardzo dobrze się u mnie sprawdziły. Najbardziej optymalny efekt uzyskiwałam przy stosowaniu jednocześnie powyższych produktów- świeże, gładkie i lśniące włosy :) Na pewno będę się rozglądać za innymi kosmetykami tej serii, a w pierwszej kolejności interesuje mnie jedwab: 

źródło



A Wy miałyście już do czynienia z kosmetykami Green Pharmacy? Jak Wasze wrażenia? :) 
Pozdrawiam :* 

czwartek, 13 września 2012

Post na przełamanie :)


Wiatr hula na blogu w najlepsze :P Niestety mój komputer potrzebuje porządnej reanimacji, choć wcale staruszkiem jeszcze nie jest. Mam nadzieję, że już za niedługo będzie w pełni sprawny, na razie korzystam z zastępczego, ale tylko w celach sprawdzenia poczty, facebooka (:D) i czasem czytając Wasze posty :) 


Obecnie przechodzę okres "bad hair time"... Po kilkutygodniowym zachwycie znów przyszedł moment kryzysu. Mam wrażenie, że moje włosy doszły do aktualnego stanu i dalsza pielęgnacja nie daje im już lepszych efektów... Choć do ideału droga jeszcze dłuuuuga. Do tego doszło jeszcze ich mega wypadanie i boję się, że zaraz będę łysa :P Jak na razie mam zamiar zmienić coś w swojej pielęgnacji i może wtedy ruszę do przodu... 

No i to na razie tyle :) Do "zobaczenia", mam nadzieję już za niedługo :) 
Pa :**