W dzisiejszym krótkim poście recenzja różu Bell, który kupiłam już jakiś czas temu przy okazji gazetki urodowej w Biedronce.
Opis producenta:
Ultralekki, satynowy, o wyjątkowo miękkiej strukturze zapewniającej komfort aplikacji.
Posiada wielofunkcyjne działanie:
- odmładza,
- rozświetla cerę,
- uwydatnia kości policzkowe,
- optycznie wyszczupla twarz.
Formuła różu z domieszką miki pozwala uzyskać jednolity, „muślinowy” kolor.
A specjalnie uzyskana krzemionka zapewnia wygładzenie nierówności,
pozostawiając policzki gładkie jak jedwab. Dostępny w 5 zniewalających
odcieniach kolorystycznych.
Moja opinia:
zalety:
- ma ładny delikatny kolor
- praktyczne opakowanie- malutkie, poręczne, nie zajmuje dużo miejsca w kosmetyczce czy torebce, a nawet idealnie mieści się w kieszeni :)
- jak obiecuje producent, róż daje efekt gładkiej jedwabistej skóry (uwielbiam <3)
- zawiera rozświetlające drobinki, dzięki którym policzki nabierają subtelnego blasku
- nie robi placków na twarzy
- łatwo go zaaplikować
- cena- w promocji Biedronkowej kosztował 7 zł, w cenie regularnej można go kupić za ok 10-11 zł
wady:
- lubię wyraźnie podkreślone policzki (oczywiście bez strażackich placków :P), w tym wypadku róż jest delikatny, więc przy jego aplikacji trzeba znaleźć "złoty środek", aby policzki były zaznaczone, ale bez przesady, bo maźnięcie raz pędzlem nie daje efektu
- trwałość- nie potrafię jednoznacznie określić ile dokładnie utrzymuje się na twarzy, ale w ciągu dnia efekt musiałam poprawiać 1-2 razy
Jak do tej pory róż jest jednym z moich ulubieńców, nadaję się również do mieszania z innymi. Polecam :)
Z wielką radością chciałam Wan podziękować za to że odwiedzacie mojego bloga. Niedawno stukneło mi 50 obserwatorów (obecnie jest już 2 więcej :)):
i ponad 10 tys wejść!:
Bardzo Wam dziękuję za to, że tu zaglądacie i co po niektóre osoby zostają na dłużej :) To daje ogromna motywację do dalszego pisania :*
Niedawno udało mi się w końcu dorwać mleczna maskę Kallosa. Zdecydowałam się kupić mniejszą wersję, ponieważ na początek chciałam przekonać się jak będzie działać na moje kudełki :) Jak się okazuje, to był dobry ruch, bo inaczej musiałabym teraz męczyć litrowe opakowanie....
Skład:
Aqua,
Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Dipamytoylethyl
Hydroxyethylomonium Methosulfate, Parfum, Propylene Glycol, Benzyl
Alcohol, Citric Acid, PEG- 5 Cocomonium Methosulfate,
Methylisothiazolinone, Sodium Glutamate, Hydroxypropyltrimonium
Hydrolized Casein, Hydrolized Milk Protein, Methylchloroisothiazolinone,
Sodium Cocoyl Glutamate, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium
Chloride, 5-Bromo-5-Nitro-1,3-Dioxane.
Na początku wszystko pięknie: w pierwszej kolejności byłam zachwycona cudnym, mlecznym zapachem, który długo po umyciu utrzymywał się jeszcze na włosach. Również efekty dawały duży powód do zadowolenia: włosy po użyciu maski byłe gładkie, miękkie, zdyscyplinowane i przede wszystkim nie puszyły się. Istna bajka.
Jednak czar maski nie trwał długo: przy częstszym stosowaniu zapach zaczął mnie drażnić, z lekkiego stał się ciężki, w dodatku trudno mi go było zamaskować innym pachnidłem, bo tak mocno trzymał się na włosach, nawet po 2-3 myciach jeszcze go wyczuwałam. A i efekty diametralnie się zmieniły: maska obciążała mi włosy, sprawiała, że przez krótszy czas po umyciu były świeże.
A bardziej konkretnie:
zalety:
- opakowanie- fajny, wygodny "słoiczek"
- przyjemna konsystencja
- wydajność
- włosy po jej użyciu się nie puszą
- w pewnym stopniu nawilża
- cena- opakowanie 250 ml kupiłam za 6,90 zł (litrowe kosztuje ok 16 zł)
wady:
- obciąża włosy
- dostępność- nie jest łatwo ją znaleźć
+/- :
- zapach- jednym sie podoba, innych drażni
- działanie- u mnie się nie sprawdziła, za to czytałam dużo pozytywnych opinii na jej temat więc działa inaczej u każdego :)
Aktualnie zostało mi ok pół opakowania, które muszę wykorzystać, bo jakoś szkoda mi od ręki wyrzucać, choć majątku na nią nie wydałam :) Mieszam ją z innymi odżywkami i nakładam po czepek i ręcznik- efekt nawilżenia zawsze jakiś jest a poza tym przy mieszaninie z innymi specyfikami nie przebija się jej drażniący mnie zapach :) Może jeszcze spróbuje ją ulepszyć półproduktami i być może wtedy bardziej przypasuje moim włosom :)
Dziś zbiorcza recenzja kosmetyków Green Pharmacy, które dzięki pani Małgorzacie z portalu Uroda i Zdrowie miałam okazja przetestować :) No to jedziemy :)
1. Szampon z nagietkiem lekarskim
Opis producenta:
Wyciąg z nagietka lekarskiego to sprawdzony ludowy środek w profilaktyce
problemów z włosami i skórą głowy o szerokim spektrum działania.
Pobudza przemianę materii, zapobiega łupieżowi i łysieniu, co ma
szczególne znaczenie dla włosów ze skłonnością do przetłuszczania.
Badania naukowe sugerują, by zalecać nagietek do stosowania w ogólnym
ubytku sił i odporności ludzkiego organizmu. Nagietek to bogate źródło
życiodajnej energii z przyrody, szczególnie polecany dla włosów
normalnych i przetłuszczających się. W ziołowych szamponach serii Green
Pharmacy zebraliśmy wszystko najlepsze, czym obdarza nas matka - natura.
Skład:
Aqua (Purified Water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl
Betaine, Sodium Chloride, Cocamide DEA, PEG-7 Glyceryl Cocoate,
Polyquaternium-10, Calendula Officinalis Flower Extract, Parfum, Citric
Acid, Methylisothiazolinone, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea,
Methylparaben, Propylparaben, CI 19140, 16255
(etykietka z tyłu mi się zamazała, więc niestety zdj tyłu nie mogłam zrobić :P)
Moja opinia:
zalety:
- zapach- przy pierwszym otwarciu zapach skojarzył mi się z Vibovitem :p cudnie pachnie :)
- konsystencja- gęsta, żelowa
- opakowanie- porządna buteleczka z konkretnym zamknięciem
- bardzo dobrze sie pieni
- dobrze oczyszcza
wady:
- mimo jego konsystencji nie jest wydajny
- plącze włosy- nie obejdzie się bez użycia odżywki
- przy dłuższym stosowaniu trochę mi podrażnił skalp, ale to jest subiektywne odczucie, bo ostatnio mój skalp podrażnia większość rzeczy....
2. Balsam- pokrzywa zwyczajna
Opinia producenta & skład:
Moja opinia:
zalety:
- baaardzo przyjemnie pachnie
- włosy po użyciu balsamu są gładkie, miękkie, zdyscyplinowane i sprawiają uczucie lekkich
- nie obciąża
- wydaje mi się, że faktycznie wzmacnia włosy- przed rozpoczęciem testów wypadały mi w większych ilościach niż podczas używania balsamu (zresztą, myślę że miały na to wpływ wszystkie opisywane tu kosmetyki :))
- bardzo wydajny
wady:
- butelka: jak w przypadku szamponu nie miałam zastrzeżeń, tak w wypadku balsamu jest zbyt miękka, wydaje mi się, że gdyby spadła na twardą powierzchnię zawartość mogłaby się rozwalić...
- konsystencja- jak dla mnie trochę zbyt rzadka
3. Olejek łopianowy z czerwoną papryką
Opis producenta & skład:
Moja opinia:
zalety:
- fajna, poręczna buteleczka
- otwór opakowania ma dodatkowe zabezpieczenie, dzięki czemu po pierwsze wiadomo, że nikt przed nami się do niego nie dobierał, a po drugie w pewnym stopniu chroni przed jego rozlaniem
- dobrze się zmywa, nawet delikatnym środkiem
- nie podrażnia skóry
- nie mierzyłam włosów przed rozpoczęciem jego używania, ale po ponad miesiącu jego stosowania przyrost był widoczny, ok 2 cm (a w tym czasie nie wcierałam w skalp nic innego)
wady:
- sam otwór w butelce jest duży i łatwo przesadzić z ilością nalewanego olejku
- ma w składzie BHT (mojego skalpu nie podrażnił ani nie wywołał innych skutków, jednak dalej mam wątpliwości co do używania kosmetyków z tym składnikiem...)
Nie jestem w stanie odnieść się co do nowych babyhair, bo one ostatnio rosną mi samoistnie, bez żadnej ingerencji odpowiednich środków i to w dużych ilościach. Ale wydaje mi się, że olejek mógł w tym wypadku dorzucić swoje trzy grosze :)
Reasumując:
Kosmetyki bardzo dobrze się u mnie sprawdziły. Najbardziej optymalny efekt uzyskiwałam przy stosowaniu jednocześnie powyższych produktów- świeże, gładkie i lśniące włosy :) Na pewno będę się rozglądać za innymi kosmetykami tej serii, a w pierwszej kolejności interesuje mnie jedwab:
A Wy miałyście już do czynienia z kosmetykami Green Pharmacy? Jak Wasze wrażenia? :)
Pozdrawiam :*
Wiatr hula na blogu w najlepsze :P Niestety mój komputer potrzebuje porządnej reanimacji, choć wcale staruszkiem jeszcze nie jest. Mam nadzieję, że już za niedługo będzie w pełni sprawny, na razie korzystam z zastępczego, ale tylko w celach sprawdzenia poczty, facebooka (:D) i czasem czytając Wasze posty :)
Obecnie przechodzę okres "bad hair time"... Po kilkutygodniowym zachwycie znów przyszedł moment kryzysu. Mam wrażenie, że moje włosy doszły do aktualnego stanu i dalsza pielęgnacja nie daje im już lepszych efektów... Choć do ideału droga jeszcze dłuuuuga. Do tego doszło jeszcze ich mega wypadanie i boję się, że zaraz będę łysa :P Jak na razie mam zamiar zmienić coś w swojej pielęgnacji i może wtedy ruszę do przodu...
No i to na razie tyle :) Do "zobaczenia", mam nadzieję już za niedługo :)
Pa :**